W zapadłych szufladach, na 3,5-calowych dyskietkach i w folderach ze spamem leżą tuziny niezrealizowanych, choć genialnych scenariuszy filmowych, które ocaliłby świat, ale nigdy nie zdobyły uwagi żadnego producenta. Tymczasem dyrektor legendarnej wytwórni Paramount Adam Goodman zainwestował dziesiątki milionów dolarów w pomysł na film, który opchnął mu czteroletni syn. Od tego czasu Goodman stracił pracę razem z szefem departamentu animacji, kilkoma członkami rady zarządczej i tłumami w dziale marketingu, a Viacom, spółka matka Paramountu, musiała zrobić odpis aktualizacyjny należności na 115 milionów dolarów z powodu spodziewanych strat z inwestycji o nazwie „Monster Trucks„. I to wszystko jeszcze przed premierą tego dzieła, które z czerwonymi od wstydu uszami studio wysrało wreszcie ukradkiem na świat w połowie stycznia tego roku. To taka piękna katastrofa, że zasłużyła na serie artykułów w Wall Street Journal i Forbesie.

Monster Trucks - Creech

Niestety nie „Free Willy” w wersji Cronenberga

Czasami genezy powstania niektórych filmów są lepsze od nich samych. „Hearts of Darkness” jest dyskusyjnie lepsze od „Czasu Apokalipsy”, ale historia produkcji „Monster Trucków” może być bezdyskusyjnie ciekawsza od jego fabuły. Zaczęła się pewnie mniej więcej tak:

Studio Executive siedzi na sofie w salonie, nerwowo mierzwiąc włosy opuszkami palców. Na szklanym stoliku do kawy w popielniczce dogorywa tłuste cygaro. Producent się martwi. Najbardziej dochodowe franczyzy wytwórni właśnie wygasają. „Paranormal Activity” się kończy. Założone zyski z transformersów zmalały o 6%, od kiedy Michael Bay zagroził odejściem „z powodów artystycznych”. Producent podnosi głowę i ze smętną miną spogląda na dziecko bawiące się na dywanie, które właśnie usilnie próbuje wcisnąć swojego gumowego dinozaura w ciężarówkę Matchboxa. „O faken szyt, przecież dopiero co robiliśmy mu wszystkie testy”.

– Co robisz? – warczy.

– Monster trucki.

– Monster trucki?

– Trucki, w których mieszka monster.

Nad głową producenta zapala się żarówka.

Pieniądze na ten projekt po prostu płynęły strumieniem, nikt nie miał odwagi odmówić. Co myśmy, kurwa, myśleli? – powie potem „WSJ” jedna z osób zaangażowanych w projekt.

Nikt nad tym nie panował, powinniśmy wszyscy zostać zwolnieni – powie inna.

„Monster Trucks”. Film o potworze, który mieszka w ciężarówce. O jakbym chciał zobaczyć dokument o tym, co działo się w trakcie kręcenia tego.

Publicysta gazety dla finansistów wysnuje z tego wniosek, że biznesowe pitche od przedszkolaków to nie zawsze 100% gwarancji zysku. Każdy kto ma jakieś aspiracje do tego, żeby mianować się twórcą i wiązać swoje życie ze sztuką powinien zadać sobie jeszcze do tego pytanie z innej zgrzewki. Co to jest za świat, w którym jedyny oryginalny pomysł na film, który nie jest adaptacją, resetem ani based on true story bro, może wykiełkować z umysłu czterolatka, a finansiści i tak zrobią z niego klapę?

Monster trucki, god damnit.

2 komentarze