Trzy lata z rzędu, jeden dzień w roku wszyscy Poznaniacy byli Chińczykami. W latach 2011-2013, w trakcie najkrótszej nocy w roku zwanej Nocą Kupały, niemal całe miasto tłumnie w godzinach wieczornych maszerowało w stronę Warty, trzymając w garści złożony lampion, by tuż nad rzeką o ustalonej pełnej godzinie wypuścić zapalony ku niebu. Według chińskich wierzeń latające lampiony zabierają ze sobą wszystkie nasze zmartwienia i troski, jednym słowem dając nam wszechogarniające szczęście. Poza symboliką było coś jeszcze, coś co nie tylko dla pasjonatów fotografii, ale i każdego pozostałego osobnika uczestniczącego w tymże spektaklu rozgrywającym się nad głowami, stanowiło błogostan wzrokowy i okazję do zrobienia zdjęć Poznania ze spektakularnym efektem. Początkowo żal był ogromny, że miasto nie uzyskało zgody, by w kolejnych latach kontynuować imprezę z wypuszczaniem lampionów, ale obecnie jako fanatyczka telewizyjnej serii „Katastrof powietrznych” kiwam tylko głową ze zrozumieniem.


Dodaj komentarz