Wszyscy jesteśmy niewolnikami kalendarza, a ten na 2017 rok już dawno na śmietniku razem z choinką. Statek odpłynął, nawet najbardziej opieszali blogonauci odbębnili swoje listy „Best of” i przeszli do nowych tematów. Ale to takie wyczerpujące, ciągle żyć najnowszą rzeczą, w rytmie kalendarza. To nie jest bilans, podsumowanie ani wspomnienie, to są filmowe momenty minionego roku, które dalej ze mną są.

 

LA LA LAND – Another Day of Sun

La La Land opening - another day of sun

Zabawna sprawa. Byłem przekonany, że akcja tego filmu toczy się w latach siedemdziesiątych do samego końca tego kawałka, do momentu, kiedy Emma Stone wyciąga telefon. Auta na tej drodze jakieś stare, ciuchy i fryzury bez właściwości, kolory mało hi-definition, a styl filmowania taki, jakiego od paru dekad nikt już nie uprawia. Jednocześnie niekopiujący niczego, nieżerujący na nostalgii, znajomy a oryginalny. Od początku „La La Land” ogłasza swoją niepodległość, a muzycznym wstępem określa motyw przewodni, czyli trudną sztukę wyboru i kompromisu. No i piosenkę odsłuchałem tyle razy, że musiała wypalić jakąś dziurę na karcie pamięci w telefonie.

 

LOGAN – A Man Comes Around

logan ending

Dwa razy w zeszłym roku bez żenady rozpłakałem się przed ekranem jak ciotki na weselach. Za pierwszym razem po pogrzebowym spiczu małej Dafne Keen i mocnym ostatnim ujęciu „Logana”, które doprawiła piosenka Johnny’ego Casha. Od dziesięciu lat superbohaterskie blockbustery nas zabawiają i pozostawiają, przepraszam za zgorszenie, z błękitnymi jajami, tizując kolejne spotkanie jeszcze przed własnymi napisami końcowymi. „Logan” daje dawno w kinie rozrywkowym zapomniane, a tak bardzo oczyszczające, uczucie finału i emocjonalne zamknięcie wątku. Jeżeli czujesz choć cień sympatii do tych bohaterów albo masz własne dzieci, spróbuj się nie wzruszyć przy cytacie z „Shane’a”. Ta mała jest wielka i trochę krew zalewa na myśl, że po przejęciu assetów Foxa Mysz skasuje jej teraz spin-offa.

 

WONDER WOMAN – Ziemia niczyja

Wonder Woman no man's land

No jak ta „Wonder Woman” pięknie utrafiła w zeitgeist. Umówmy się, Gal Gadot jest fajna, ale sama z siebie nie jest wybitnie zdolną aktorką. Dopiero pod dyrekcją reżyserki ma taką charyzmę, że kiedy pruje w stronę wroga to jakby tysiąc słoni bojowych szło spuścić do piachu Cesarstwo Rzymskie. Cała jej charakterologiczna złożoność i powab robią wrażenie, szczególnie w nieuniknionym porównaniu z koszmarnie prowadzonym wątkiem Czarnej Wdowy u Marvela. Ta scena, w której każe kompanom potrzymać sobie piwo i przebija przez zasieki między okopami, to pewnie najbardziej epicki i symboliczny filmowy moment zeszłego roku, który przynależy do panteonu ikonicznych superbohaterskich obrazków, obok Supermana cofającego Ziemię, Batmana spoglądającego z gzymsu na Gotham i Spider-Mana skaczącego między wieżowcami.

 

IT – Hi, Georgie

It 2017, Hi Georgie

Nie miałem w zeszłym roku w kinie bardziej beztroskiej zabawy, niż w trakcie „Tego„. Już od pierwszej sceny, która formalnie nie różni się bardzo od swojego serialowego odpowiednika, ale tonalnie całkowicie. Tam było kuriozalnie, bo Tim Curry brzmi jak praski cwaniak, tu jest autentycznie strasznie, bo nowy Pennywise brzmi i wygląda jak potwór z innego wymiaru. Aktorskie niuanse decydują o wszystkim. Bill Skarsgard tak pięknie się ślini i frasuje, kiedy Georgie chce uciekać, jest jak wygłodniały zwierz kierowany przez instynkt. Wiem, że niby rodzi to pewną niedorzeczność, bo każde dziecko natychmiast po dojrzeniu tego siorbuta w kanalizie powinno podwinąć kiecę i szorować na chatę ze szlochem, ale dlatego kilka chwil wcześniej reżyser daje nam do zrozumienia, że Georgie nie jest zbyt lotny i gdyby nie morderczy klaun, to i tak zabiłyby go barierka, znak drogowy albo własne sznurowadło.

 

GRA O TRON – Smoki vs Zombie

Game of Thrones, frozen lake scene

Jeśli wziąć pod uwagę samo replayability, to barbecue za Murem z siódmego sezonu „Gry o tron” jest najlepszą sceną 2017 roku. Nie wiem, ile razy ją przewinąłem, może i sto. Ja rozumiem te żale, że scenariusz serialu podupadł, zniuansowane ludzkie dramaty i intrygi zostały zastąpione hollywoodzkimi zagrywkami, ale jeżeli ma to owocować takim napięciem i epicką epickością, to nie mam nic przeciwko. Od momentu, kiedy Ogar ciska kamykiem w szkieletora, do ostatniego ujęcia, ten odcinek jest wyreżyserowany jak klasyczne kino nowej przygody młodego i jurnego Spielberga.

 

OPOWIEŚĆ PODRĘCZNEJ – Nie powinni byli dawać nam mundurków

handmaids tale stoning scene

Po dziewięciu odcinkach wykańczającej tortury psychicznej, chwilami niemożliwa do oglądania „Opowieść podręcznjej” daje nam iskrę nadziei. Podręczne jednomyślnie sprzeciwiają się psychotycznej zelotce Ann Dowd i odmawiają kamieniowania swojej przyjaciółki, po czym pierwszy raz z podniesionymi głowami maszerują odebranymi im ulicami. Rzadki, głęboko zasłużony i potrzebny filmowy moment triumfu i satysfakcji z buntu.

 

MINDHUNTER – Holden wymięka

holden mindhunter ending

Jedna z wielu rzeczy, które kocham u Davida Finchera, to idealny dobór piosenek do zakończeń. „Baby, You’re a Rich Man” w „Social Network”, „Heart’s Filthy Lesson” w „Siedem” albo „Hurdy Gurdy” w „Zodiaku”, które też pasowałoby do „Mindhuntera„. W tym przypadku na finiszu mocarnie wjeżdża gitarowa solówka z „In The Light” Led Zeppelinów. W scenie, w której do zuchwałego Holdena wreszcie dociera, jaki był zuchwały i jak bardzo nie panuje nad żywiołem, z którym igrał. Fantastyczny, bardzo fincherowski moment. Fajną dokładką po „Mindhunterze” jest swoją drogą dodany niedawno na Netflixa „Unabomber” z Paulem Bettany, ale to jednak trochę jak popijanie Żołądkowej po pełnoletniej whisky.

 

BOJACK HORSEMAN – But… I  have never had a brother

bojack horseman season 4 ending

Bojack Horseman” potrafi rozbić człowieka na kawałki i złożyć do kupy. Odcinek „What Time Is Right Now” to ten drugi po „Loganie” przypadek, w którym jakaś historia na ekranie tak mnie rozkleiła. Czwarty sezon obejrzałem dotąd w całości trzy razy i za każdym widzę jakiś nowy błysk geniuszu w rozplanowaniu fabuły i subtelnych hintów prowadzących do twistów i rozwiązań zagadek. Jakieś ciepło rozlewa się po ciele, kiedy na koniec Bojack znajduje wreszcie walidację swojego istnienia i nawet w tej chwili zaczynam czuć ciśnienie w okolicy spojówki, kiedy o tym myślę.

 

THOR: RAGNAROK – He’s a friend from work

Thor Ragnarok Friend from work

Jeden z zabawniejszych filmowych momentów zeszłego roku, wymyślony ponoć przez jakiegoś goszczącego na planie nielatka, dostarczył „Thor: Ragnarok„. Szkoda tylko, że zobaczyliśmy tę scenę na pół roku przed całą resztą filmu. Wiem, taka rzeczywistość, że trailery muszą zdradzać całą fabułę, bo inaczej wychodzi krytyczny sukces i finansowa klapa jak w przypadku „Blade Runnera”. Wiem, że Thor jest (przynajmniej był) Najmniej Ulubionym Avengerem wszystkich fanów, więc Hulk został głównym selling pointem tego odcinka, ale wyobraźmy sobie tylko, o ile lepsza byłaby ta scena, gdyby jego wejście było niespodzianką również dla widza. A tak mamy tylko fajnego one-linera, którego można przy dobrej okazji zasadzić w pracy.

 

MR. ROBOT – Dom, I’m gonna need a verbal confirmation

bobby canavale mr robot

Po przesadnie zdziwaczałym, lynchowskim sezonie drugim „Mr. Robot” złapał oddech. Kilka razy mnie mocno zaskoczył, a nawet zaszokował twistami, zachwycił też niesamowitą dbałością o formę. Ale największą wartością dodaną jest w nim Bobby Cannavale. Takich czarnych charakterów chcemy. Przez 9 odcinków totalny Cool Motherfucker z atrybucją przyjemnej wyjebki i magnetycznej pewności siebie, w finale osobiście wykonuje tak drastyczny zwrot akcji, że trochę mi zatrzęsło wnętrznościami. Powiem tak, nie pamiętam innej sceny, w której ktoś tak szybko i efektywnie przekonuje kogoś innego do przejścia na swoją stronę. Fuckin’ hell…

 

WOJNA O PLANETĘ MAŁP – Woody Harrelson spotyka przeznaczenie

Woody Harrelson War of the planet of the apes

Godny finał dla prawdopodobnie najlepszej filmowej trylogii, like, ever. „Wojna o planetę małp” tak skutecznie omija wszystkie pułapki typowego blockbustera, że w scenie, w której głównego czarnego charaktera dotyka „poetycka sprawiedliwość” czujemy przedziwne zmieszanie i rozgoryczenie. To drugie po „Loganie” mocne i definitywne emocjonalne zamknięcie doskonale poprowadzonego wątku.

 

13 POWODÓW – Rozmowa ze szkolnym psychologiem

13 reasons why Hannah

Z różnych osobistych przyczyn nie zdobyłem nigdy na tekst o tym serialu. Jego tematyka jest jednak dla mnie zbyt dyskomfortowa, ale może jeszcze się przełamię, bo bardzo nie zgadzam się z opiniami, jakoby gloryfikował samobójstwo. Uważam, że jest wręcz potrzebny. Jeżeli nie osobom kontemplującym odebranie sobie życia, to tym, którzy taką śmierć kogoś znajomego przeżyli. W scenie, w której Hanna podcina sobie żyły absolutnie nie ma nic glamour, ale to nie ten bolesny moment zapadł mi najmocniej w pamięć, tylko ostatnia rozmowa bohaterki ze szkolnym psychologiem. Dla niej to ostatnia deska ratunku, dla niego to kolejny dzień w pracy i kolejna nastolatka z problemami. Próbuje zrobić, co do niego należy. Telefon na biurku bez przerwy dzwoni, rzuca słuchawką. Chce pomóc. Ale jest zbyt rozkojarzony, przemęczony i zajęty, żeby zrozumieć sygnały. Życie i śmierć dzielą czasem takie zwykłe przeciążenia systemu. W tle gra mój ulubiony filmowy motyw muzyczny z zeszłego roku, „13 Tapes” zespołu Eskmo. Pięć dźwięków na pianinie i ambientowe bicie serca w tle. Smutne i piękne.

 

BLADE RUNNER 2049 – Cells interlinked within cells interlinked

blade runner 2049 baseline test

Blade Runner 2049” to mój ulubiony film zeszłego roku i w napięciu czekam na wydanie płytowe, żeby do niego wrócić. Bo już tęsknię. Denis Villenueve zresztą od paru lat robi moje ulubione filmy roku. Cały trzygodzinny metraż wypełniony jest niezapomnianymi momentami. Gosling zachodzący Dave’a Bautistę w pierwszej scenie, Gosling sięgający po konika, Gosling konający na schodach… Och, Ryan. Wybieram jednak scenę baseline testu Agenta K z kawałkiem wiersza, który utkwił mi w głowie niczym exploit w rejestrze systemu. Cells interlinked within cells interlinked within one stem…

 

Rok był zbyt obfity w fantastyczne momenty, żeby nad wszystkimi się rozpisać, stąd jeszcze kilka Honrowych Wzmianek:

Dodaj komentarz