Piękny przerost formy nad treścią
09-04-2017Czy cały czas macie kaca po Iron Fiście? Wciąż boli was to, że nie dostaliście serialu, na jaki liczyliście – lekkiego, nieco kiczowatego, ale mimo wszystko sensownego i przede wszystkim – pełnego efektownych, wschodnich sztuk walki? Jeśli tak, to w ramach rekonwalestencji polecam wam zwiedzić Into the Badlands, czyli Krainę Bezprawia.
Zamknijcie na moment oczy i pomyślcie o wszystkich rzeczach oraz motywach z filmów i seriali, które wydają się wam cool. Czy na tej liście znajdują się:
- powiewające na wietrze płaszcze
- katany
- motocykle
- stare samochody
- walki na miecze
- wschodnie sztuki walki
- dziki zachód
- steampunk
- post-apo
- hiperrealistyczna przemoc w stylu Quentina Tarantino
- magia
Pytanie numer dwa: czy chcielibyście zobaczyć produkcję, w której znajdują się wszystkie powyższe elementy?
Takie połączenie może wydawać się trudne, w końcu wiele rzeczy z listy zdaje się do siebie zupełnie nie pasować. Mogłoby wyjść z tego coś kampowego, w stylu teledysku do Knights of Cydnonia albo coś mega-cool. Into the Badlands zalicza się do tej drugiej kategorii.
Na wiele seriali można patrzeć jednym okiem, po drodze rozwiązując krzyżówki lub robiąc coś innego w podobnym stylu. W Into the Badlands to, co dzieje się na ekranie całkowicie przykuwa uwagę. Zwłaszcza, że co drugi kadr można by wydrukować, oprawić w ramkę i powiesić na ścianie. Poza tym, co równie ważne – nie widać miejsca, w którym kończą się prawdziwe dekoracje, a zaczyna CGI. A coś takiego zawsze należy chwalić.
Zabawne jest to, w jaki sposób twórcy serialu igrają z widzem, pokazując rzeczy nieprzyjemne, w miły dla oka sposób. Jak na przykład niewolników pracujących na polach opium. Niby szkoda ludzi, ale wow, jak te maki na tle błękitnego nieba ślicznie wyglądają! Albo w scenach śmierci – zamiast współczuć zabijanym osobom, widz zapewne pomyśli „jak ta krew pięknie się rozbryzgła!”
Poza tym, ponieważ w Krainie Bezprawia umrzeć nietrudno, bohaterowie serialu zdają się dbać o to, by na tamten świat wybrać się w odpowiednim stroju. Co więcej, każda frakcja ubiera się w inny sposób: jedni noszą czerwień, inni błękit, jeszcze inni ubierają się na zielono. Co jest bardzo przydatne podczas scen pojedynków, gdyż w ferworze walki bez problemu rozpoznaje się, kto walczy po czyjej stronie.
A skoro już o walkach mowa – te również wyglądają świetnie. Kamera rzadko się trzęsie, a choreografia każdego pojedynku jest perfekcyjnie dopracowana. Efekciarstwo – poziom ekspert, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Into the Badlands w tej kwestii udowadnia, że telewizja może być lepsza od kina. A oglądanie serialowych scen walk daje nie tylko gigantyczną frajdę, ale też – znów! – wygląda po prostu pięknie. Tak pięknie, że jesteśmy w stanie przymknąć oko na to, iż bohaterowie stanowczo za często nie przestrzegają prawa grawitacji. Z resztą zobaczcie sami:
Warto wspomnieć, że kiedy już dochodzi do starć, to bohaterowie nie walczą byle czym. Uzbrojenie jest kolejnym elementem, który przykuwa wzrok. Do tego stopnia, że gdy na ekranie pojawił się kilof, to nie był to byle jaki kilof. Podobnie jak wszystko inne w serialu, kilof wyglądał cool. Czy wcześniej w ogóle pomyślelibyście o kilofie, że może być cool?
Pomijając kwestie wizualne, Into the Badlands jest interesujące także z powodu świata przedstawionego. Akcja dzieje się w krainie post-apo, ale kiedy dokładnie nastąpił upadek cywilizacji i ile lat minęło od tego czasu? A może tak naprawdę mamy do czynienia z alternatywną wersją historii lub inną planetą? Nie dostajemy jasnych odpowiedzi na te pytania, ale właśnie dzięki temu Kraina Bezprawia intryguje.
Niestety, choć twórcy Into the Badlands dali upust swojej wyobraźni przy tworzeniu wizualnej strony serialu oraz budowaniu świata przedstawionego, zabrakło im pomysłów na fabułę i bohaterów. Nie jest to co prawda straszliwa wada i scenariusz Into the Badlands o niebo przewyższa chociażby wspomnianego Iron Fista. Po prostu w tych pięknych dekoracjach i szalonych scenach walk chciałoby się zobaczyć postaci, które byłyby bardziej nietuzinkowe. Tymczasem w serialu pojawia się między innymi: okrutny władca, dobry żołnierz który służy okrutnemu władcy i zaczyna kwestionować jego rozkazy oraz chłopiec obdarzony tajemniczą mocą. Brzmi znajomo? No właśnie – takich bohaterów widzieliśmy już wcześniej. I często byli oni przedstawieni znacznie ciekawiej, niż w tym serialu.
Na szczęście pomimo wspomnianej wady, Krainę Bezprawia ogląda się świetnie. Dobrzy bohaterowie dają się lubić, źli są interesujący, fabuła wciąga, a czasem pojawia się jakiś niespodziewany zwrot akcji. Historia stoi na całkiem wysokim poziomie, znacznie przewyższającym średnią. Choć, jak wspomniałam, w porównaniu z wizualną stroną serialu – scenariusz wypada trochę kiepsko.
Ot, piękny przykład przerostu formy nad treścią, który warto zobaczyć.
BTW, Into the Badlands nawet open creditsy ma lepsze, niż Iron Fist!
źródło zdjęcia ilustrującego wpis: AMC
Dodaj komentarz