The Killers: „Cudownie, cudownie, nieźle, może być”
26-10-2017Zespół The Killers to taki czwórkowy uczeń. Raz się postara i zarobi czwórkę z plusem. Innym razem powinie mu się noga i napisze wypracowanie na tróję z plusem. Nauczyciele go lubią, bo utrzymuje dobrą średnią i nie stwarza problemów. Ale czasem przyniesie na lekcję jakieś liryczne cudo „Human” z rzekomym cytatem z Huntera Thompsona w refrenie i facetka od polskiego podniesie brew. Albo wywinie jakieś „When We Were Young”, nad którym ona uroni łezkę. Już go będzie nieśmiało preparowała na olimpiadę, ale jemu jest wygodnie ze średnią 4.0.
Miesiąc temu wyszła nowa płyta The Killers, „Wonderful Wonderful” i prawie nikt w tym czasie o niej nie mówił, nawet Spotify nie chciał jej wciskać w miksy codzienne. Złożona z kilku takich kawałków na czwórki i trójki z plusem, z bardzo ładnego „Run For Cover” i zdecydowanie najlepszej piosenki o Jezusie w tym roku.”The Calling” zaczyna się starotestamentowym wersetem odczytanym przez Woody’ego Harrelsona (bo kogo innego), a potem wbija się w uszy z kopniaka, jak rewolerowiec do saloonu w Teksasie, przez co idealnie pasowałaby na soundtrack „Preachera”, gdyby ten miał więcej wspólnego z komiksem. Tempo podsuwa myśl, że może zespół, który dotąd kłusował i stępował ze swoimi instrumentami, powinien częściej iść w galop.
Według anegdoty, którą podsunęła mi aplikacja Genius, historia powstania piosenki jest dosyć przypadkowa. Basista Mark Stoermer oglądał właśnie obraz Caravaggia pod tytułem „Powołanie świętego Mateusza”, kiedy Brandon Flowers wybąkał coś śpiewnie o przybliżeniu się do światła w studio. Z tego utkały się tytuł utworu, pierwsza zwrotka i refren.
Follow the sun out of the night
Brother, just lean into the light
Zupełnie jak z powstaniem świata. Banalny splot okoliczności. A może boska interwencja. Czy to jakaś różnica?