Czy informacja o tym, że kosmici istnieją, ale mogą dotrzeć do Ziemi dopiero za kilka stuleci, zmieniłaby coś realnie w waszym życiu? Pewnie nie, turlałoby się dalej nieznacznie zmienionym torem. Chińczycy myślą inaczej. Dlatego niedługo zastąpią USA w roli światowego lidera i dlatego mamy takie perełki science fiction jak „Problem trzech ciał„.

Problem Trzech Ciał Cixin Liu

„Chrzanić to, co było, ważne to, co będzie”. Przypadkowy skrawek copywritingu, którego moc złamała patriotyzm gospodarczy, porywając TVP do heroicznego bojkotu polskiego jak napierająca husaria koncernu spożywczego (na korzyść zagranicznej konkurencji, #haha). Byłby pewnie bulwersujący w prawie każdym kontekście, nawet bez przywiązywania czerwonej wstążki do środkowego palca (odsyłam do wytłumaczenia, bo za miesiąc już nikt nie będzie pamiętać, o co chodzi). Się składa, że niestety jesteśmy kulturą silnie zorientowaną na przeszłość (dlatego bardziej nas bulwersują bluźnierstwa energy drinków, niż marsze faszystów przetaczające się przez ulice tego samego Dnia Pamięci). Przeszłość odbija się wszystkim czkawką każdego dnia. Nieco inaczej niż u zorientowanych na teraźniejszość Amerykanów. Zupełnie inaczej niż u Chińczyków, którzy właśnie chrzanią przeszłość i zapatrują na daleką przyszłość.

Jest taki koleś Geert Hofstede, który zrobił kiedyś badanie społeczne pracownikom IBM z kilkudziesięciu krajów świata. Wyszło mu jedyne sensowne narzędzie, które pozwala obiektywnie porównać różne kultury narodowe na wykresach. Sprawdzić, która jest bardziej kolektywistyczna, bo wierzy, że „w kupie siła”, a która indywidualistyczna, bo „każdy jest kowalem swojego losu”. Która ufa władzy, a która uważa podatki za grabież. Która myśli długofalowo, a która jest jak ta łódź płynąca pod prąd, który nieustannie znosi ją w przeszłość. Ogólnie fajna zabawa, te porównania. Przystawiając Polskę do Chin, zobaczymy, że kraje są kompletnym przeciwieństwem. To już cały jeden powód, żeby polski fan zachodniej science fiction sięgnął po chińską książkę o ufokach. Bo okcydentalne wzory narracji dobrze już znamy, ale jak ma wyglądać walka z kosmiczną inwazją w kraju, który bardziej wierzy w budowanie muru przez 400 lat, niż prezydenta wsiadającego do F16, żeby ustrzelić statek obcych? Ciekawe!

Cixin Liu, LA Times

Cixin Liu, autor „Problemu trzech ciał”, zdj. latimes.com

Żeby znaleźć kolejny powód do czytania „Trzech ciał”, wystarczy sobie odpowiedzieć na pytanie „Ile książek z chińskiej popkultury ma taką siłę, że przebija się przez mur językowy i ląduje na półkach Empików?”. Ile współczesnych chińskich powieści znacie w ogóle? Ta zwykła ciekawość wobec kulturowej odmienności chińskiego sposobu myślenia i snucia historii była dla mnie silniejszą motywacją, niż tekst z okładki o tym, że Barack Obama zabrał tę książkę na wakacje na Hawajach, jak również wystarczającym powodem do lektury. Sam autor, Cixin Liu, twierdzi jednak, że science fiction jest najbardziej uniwersalnym gatunkiem literackim świata i dlatego różnice kulturowe nie powinny mieć wpływu na powodzenie jego pracy. Trochę tak i trochę nie.

To rzeczywiście jest takie twarde sci-fi, które bardzo rzeczowo podchodzi do tematu spotkania człowieka z obcą cywilizacją. Przypomina trochę twórczość Lema albo „Ślepowidzenie”, a trochę „Kontakt” Carla Sagana. Ja od dwóch lat subskrybuję newsy o gwieździe KIC 8462852 i sikam lekko w majty z wrażenia za każdym razem, kiedy ktoś z tytułem naukowym dużej uczelni użyje na serio hasła „Sfery Dysona”, więc w „Problemie trzech ciał” bez grymaszenia łykam wszystkie długie ekspozycje o promieniowaniu tła, fotonach i skali Kardaszowa. Autor zmieścił w historii kilka zachwycająco oryginalnych pomysłów, którymi można by obdzielić 10 książek. Jest popularna gra internetowa, która pod woalem rozrywki ma gotować ludzi na nadejście kosmitów. Jest ekstremalnie wytrzymały nanomateriał, który nawet w grubości pajęczej nici może przeciąć budynek na pół. Jest bardzo charakterystyczny dla chińskiego kolektywizmu pomysł na procesor komputerowy złożony z dziesiątek tysięcy ludzi, tworzących macierze przez machanie do siebie chorągiewkami. Jest wreszcie obce społeczeństwo Trisolarian, uwięzione w niestabilnym układzie słonecznym (stąd tytuł powieści), rozwijające się w świadomości, że w każdej sekundzie z nieba może spaść zagłada.  A w tle tego wszystkiego jest chińska rewolucja kulturalna, jej historyczne konsekwencje i tragikomiczne absurdy (naukowcy nie mogą wystrzelić promienia laserowego w Słońce przez symboliczne konotacje „strzelania do Czerwonego Słońca, czyli Mao”). I właśnie to tło bywa niekiedy najbardziej interesujące. Spotkanie z obcą cywilizacją to najbardziej ekscytująca perspektywa, jaka istnieje. A z naszego, zachodniego, zamerykanizowanego punktu widzenia, w „Problemie trzech ciał” możemy poznać z bliska dwie obce cywilizacje.

Three Body Problem

Mam wrażenie, że co miesiąc słyszymy o jakimś naukowym przełomie, którego dokonali Chińczycy. W lipcu zdołali teleportować garść fotonów na ziemskiego satelitę. W sierpniu zainstalowali w kosmosie satelitę do kwantowej komunikacji. Brawo Chińczycy, klasowe kujony. Mają szanse na wbicie flagi w Marsa przed Amerykanami, a wraz z autorami jak Cixin Liu i serią „Wspomnienie przeszłości Ziemi”, zaczynają też przebijać się do światowej kultury masowej. Jak udało im się tak wystrzelić do przodu i uniknąć tylu wyniszczających konfliktów międzynarodowych? „Problem trzech ciał” podsuwa ciekawą wskazówkę.

Jedna z głównych bohaterek powieści to wybitna inżynier Ye Wenjie, córka fizyka zamordowanego w rewolucji kulturalnej za wykładanie wywrotowej teorii względności. Sama uszła z życiem, ale została zamknięta w tajnej bazie wojskowej i przymuszona do intensywnej pracy nad nawiązaniem kontaktu z cywilizacją pozaziemską (byle wyprzedzić w tym imperialistów). Postać spotyka swoich oprawców. Wiele lat po śmierci ojca. Odkrywa, że ich reszta życia też nie była kolorowa. W spokojnej rozmowie pada zdanie „Nie jesteśmy bohaterami, ani wrogami, jesteśmy historią”. Więziona przed czerwonogwardzistów Wenjie nie myśli o zemście, wyrównywaniu rachunków, dochodzeniu do prawdy i historycznej sprawiedliwości, ale o wiekach historii, które dopiero nadejdą. Wie, że z powodu dystansu nigdy nie doczeka żadnych benefitów spotkania z obcymi, a jednak wysyła w ich kierunku rozpaczliwy sygnał. „Przybywajcie!”. A Chińczycy nie ignorują odpowiedzi i nie zrzucają problemu na przyszłe pokolenia. Biorą się do cierpliwej pracy.

Dodaj komentarz