Za oknem zimno i ponuro, noworoczne postanowienia coraz trudnej ci wypełniać i jakby tego było mało, dopadł cię smog, piątek trzynastego oraz blue monday. Generalnie – nie jest dobrze. Prawdopodobnie masz ochotę odgrodzić się od tego wszystkiego puchatym kocem i uciec do świata książek, gier komputerowych, filmów lub seriali.

Jeśli preferujesz to ostatnie rozwiązanie, mam dla ciebie pięć tytułów, które rozgrzeją twoje serducho bardziej, niż gorąca czekolada.

Gotowe na wszystko (Desperate Housewives)

Pamiętam do dziś, jak sama odkryłam ten serial. Długo wzbraniałam się przed jego oglądaniem. W końcu co może być ciekawego w życiu amerykańskich kur domowych? Pewnego listopadowego wieczoru w końcu postanowiłam się z Gotowymi na wszystko zmierzyć zakładając, że oglądanie zakończę na jednym odcinku, bo produkcja mi się nie spodoba.

I tak zakochałam się w tym serialu od pierwszej sceny.

Po pierwsze akcja Gotowych na wszystko rozgrywa się na amerykańskich przedmieściach – słonecznych, kolorowych i pełnych uśmiechniętych ludzi. Czy może być bardziej rozgrzewający widok? Po drugie: szybko okazuje się, że nic nie jest tu takie, jak się wydaje: bohaterowie nie są idealni, wielu z nich skrywa mroczne sekrety. A po trzecie, serial utrzymany jest w mocno ironicznym i nieco absurdalnym tonie, dzięki czemu co chwilę daje powód do śmiechu (przy czym: nie aż tak gromkiego, jak w przypadku sitcomów). I wreszcie po czwarte, tytułowe Gotowe na wszystko są świetnie napisanymi bohaterkami – można je lubić lub nienawidzić, ale w każdym przypadku z zainteresowaniem będzie się obserwować ich poczynania.

Produkcję polecam przede wszystkim serialomaniakom długodystansowym – Gotowe na wszystko składają się z ośmiu sezonów, w których na każdy przypada ponad dwadzieścia odcinków, więc materiału do oglądania spokojnie powinno ci wystarczyć do wiosny.

Gdzie pachną stokrotki (Pushing Daisies)

Niech nie zwiedzie cię nazwisko twórcy serialu, Bryana Fullera. Gdzie pachną stokrotki jest bowiem zupełnym przeciwieństwem Hannibala.

Produkcja stylistycznie przypomina dzieła Tima Burtona – jest kolorowa, urocza i pełna absurdalnych rozwiązań. Głównym bohaterem jest Ned (w tej roli fantastyczny Lee Pace) – cukiernik, który jednym dotknięciem potrafi wskrzesić wszystko: począwszy od zgniłych truskawek, a na ludziach skończywszy. Niestety drugie dotknięcie Neda zabija byłych nieboszczyków na amen. No i jest jeszcze jeden problem: jeśli Ned nie odeśle kogoś w zaświaty w przeciągu minuty, zamiast danej osoby zginie inna, przypadkowa, znajdująca się w pobliżu.

Talent Neda odkrywa pewien detektyw i namawia cukiernika, by pomagał mu rozwiązywać sprawy trudnych morderstw, oczywiście poprzez wskrzeszanie nieboszczyków i pytanie ich, kto ich zabił. Wszystko mocno się komplikuje, gdy pewnego dnia Ned postanawia pomóc rozwikłać zagadkę śmierci swojej przyjaciółki z dzieciństwa. Więcej nie zdradzę!

Na koniec muszę przestrzec przed jedyną wadą serialu – Gdzie pachną stokrotki składa się tylko z dwóch, krótkich sezonów. A to stanowczo za mało! Na szczęście Fuller zdawał sobie sprawę z tego, że trzeciej serii nie będzie i w ostatnim odcinku zamknął większość wątków. Chwała mu za to.

Galavant

Napiszę krótko: nie lubię musicali, uwielbiam Galavanta.

Serial bawi się konwencją (a nawet: masą różnych konwencji), dzięki czemu zaskakuje na każdym kroku i co chwilę rozśmiesza do łez. Ma też świetnie napisanych bohaterów, którym kibicuje się, pomimo tego, że stoją oni po przeciwnych stronach barykady. I jakby tego wszystkiego było mało: oglądanie Galavanta naprawdę wciąga! Po zobaczeniu jednego odcinka natychmiast chce się sięgnąć po następny. A piosenki? Wbrew pozorom, nie przeszkadzają w odbiorze. Wręcz przeciwnie, świetnie wpisują się w świat serialu. No i wiele z nich wpada w ucho.

Czy Galavant ma jakieś minusy? Jeden taki sam, jak Gdzie pachną stokrotki: powstały tylko dwa sezony, więcej nie będzie (na szczęście znów większość wątków została zamknięta). Poza tym wydaje mi się, że serial jest przeznaczony głównie dla widzów, którzy w miarę dobrze znają język angielski, bo jednak w tym przypadku czytanie napisów może pogorszyć odbiór całości (ale może się mylę – to akurat musisz sprawdzić sam).

Technicy-magicy (The IT Crowd)

Niektórzy szufladkują ten serial, jako produkcję dla geeków i innych informatyków, ale nie daj się zwieść – jeśli lubisz brytyjskie poczucie humoru, pokochasz Techników-magików nawet, jeśli nie rozróżniasz peceta od macbooka (jakby co, to podpowiem, że ten drugi ma logo z nadgryzionym jabłkiem).

Punktem wyjścia jest to, że w pewnej korporacji, kierowniczką działu IT zostaje kobieta, która kompletnie nie zna się na komputerach. Ale żarty w Technikach-magikach nie ograniczają się do tych związanych ze zderzeniem świata informatyków i osób nie znających się na komputerach. Serial kpi sobie ze wszystkiego, począwszy mediów społecznościowych, poprzez zakaz palenia, na gotach i grach RPG skończywszy.

Jak już wspomniałam, Technicy-magicy oparci są na specyficznym, brytyjskim poczuciu humoru. Jeśli lubisz żarty takie, jak te na powyższym wideo, to reszta serialu także rozbawi cię do łez. Aha, jeszcze jedna, ważna sprawa! Nie pirać tego serialu. Piractwo jest złe i niebezpieczne…

…a ty możesz wszystkie odcinki legalnie obejrzeć na Netflixie (z napisami lub lektorem).

The Good Place

Jedyny, w miarę świeży serial na dzisiejszej liście: w USA właśnie skończono emisję pierwszego sezonu. Czy powstanie seria druga? Póki co nie wiadomo.

A o co chodzi? Otóż Eleanor Shellstrop trafia do tytułowego Dobrego Miejsca, czyli do uniwersalnego Nieba, w którym lądują wszyscy dobrzy ludzie, bez względu na religię. I tak, Eleanor nie żyje. Ale to nie jest dla niej problemem. Problemem jest to, że Eleanor Shellstrop nie jest tą Eleanor Shellstrop, która powinna trafić do Dobrego Miejsca. Żeby więc ukryć pomyłkę i nie trafić do Złego Miejsca (czyli piekła), Eleanor postanawia udawać dobrą osobę. Być może brzmi to banalnie, ale uwierz mi – oglądanie serialu daje masę radości!

Poza ludźmi (a właściwie: ludzkimi duszami), Dobre Miejsce zamieszkuje także Architekt Michael – który jest kimś w rodzaju anioła i osobą, która zaprojektowała zaświaty. Michael uważa ludzi za fascynujące istoty, stara się ich lepiej poznać i sam stać się bardziej ludzki. Ale ponieważ nie do końca rozumie ludzkie zachowania – jego działania często prowadzą do zabawnych sytuacji. Aha, w roli Michael występuje genialny Ted Danson. Aktor spisuje się w tej roli po prostu cudownie!

Drugą, „nieludzką” postacią jest Janet, czyli taki Dobro-Miejscowy, posiadający ludzką postać, odpowiednik Siri. Ciężko jest mi opisać, dlaczego ta bohaterka jest urocza. Zwłaszcza, że „na papierze” nie będzie to wyglądało tak dobrze, jak na ekranie. Innymi słowy: musisz obejrzeć Good Place i przekonać się na własne oczy.

Dodam jeszcze, że krajobraz Dobrego Miejsca przypomina przedmieścia z Gotowych na wszystko. Natomiast fabuła samego serialu, choć błaha, wciąga podobnie, jak Galavant (z tą różnicą, że tutaj nikt nie śpiewa), a niektóre żarty są równie absurdalne jak te w Technikach-magikach. Innymi słowy, jest to idealny serial na poprawę humoru – o każdej porze roku, nie tylko zimą.

Dodaj komentarz