Brytyjski zespół alt-J przechowuję sobie tymczasowo w tej samej szufladce mózgowej, co ten band od piosenki „Life is life, lalalalalala” i dziewczynę śpiewającą „Call Me Maybe”. Póki co jednak ekipa jednej, no może dwóch piosenek. Znanych jako Ta piosenka z reklamy piwa i Ta piosenka, gdzie koleś blubra jak sidekick z animacji Disneya w swoim jedynym numerze solo. Ale ewidentnie jest potencjał na znacznie więcej, przecież były dopiero dwa prawdziwe albumy.

Słuchanie trzeciego, zatytułowanego „Relaxer„, zaczyna się zgodnie z tytułem, od muzyki jak w salonie masażu. Takim z gongiem i zapachem kadzidła o zapachu konopi. To otwierająca płytę piosenka „3WW„. Po pierwszej minucie relaksacji wjeżdża równie chillowy wokal i zaczynają się szarpnięcia struną dziwnie przypominające Dire Straits. Nagle w trzeciej minucie amplituda, skok głośności jak przy przerwie na reklamę w telewizorze. Regulując głośnik, aż muszę spojrzeć przepraszająco na ziomka z biura gadającego właśnie z klientem przez telefon. Typowo. Dalej przechodzimy płynnie do najlepszego utworu na płycie, który dzieli tytuł z arcydziełem Trumana Capote’a.

To znaczy najlepsze jest w nim 30 sekund refrenu. Ogólnie więcej sekund na płycie mogłoby być fajne jak trzydzieści refrenu tego kawałka. Potem następuje piosenka „House of the Rising Star” i znowu mam wrażenie, że już słyszałem coś bardzo podobnego, ale w znacznie lepszym wykonaniu The Cinematic Orchestra. W „Hit Me Like That Snare” powraca typowe dla zespołu blubranie, ale bez tego uroku jak w „Tej piosence, gdzie koleś blubra jak sidekick z animacji Disneya w swoim jedynym numerze solo”. „Deadcrush” przynosi ożywienie, a potem jakby sam się wytłumia, jak odgłos dyskoteki za polem. Kolejny kwadrans muzyki na płycie to kawał monotonii, która relaksuje jak melodie w windzie. Tak więc ocknąłem się dopiero kiedy kwadrans przeminął, stwierdziwszy, że album całkiem ładnie się wreszcie rozkręcił, aż odkryłem, że to Spotify zaczął puszczać już zespoły z innej playlisty.

No troszkę nuda, ale zawsze będziemy mieli 30 sekund refrenu z kawałka „In Cold Blood„.

2 komentarze