Scenariusze ósmego sezonu „Gry o tron„, porwane dla okupu przez hakerów, podobno pływają już gdzieś po dnie internetu, razem z mailami Hillary i Macrona. Ale obejdzie się bez nich. Resztę fabuły można sobie spokojnie wyindukować albo wydedukować. Bo porządny serial jest jak porządny seryjny morderca. Wszystkie wskazówki zostawia na widoku.

The Night King, Game of Thrones

Zasadniczo to już nieco niepoważne, żeby oceniać fabułę pod kątem tego, czy jest zaskakująca, czy przewidywalna. Każda fabuła, która trzyma się kupy, musi być trochę przewidywalna, bo musi rozrzucać te okruszki chleba prowadzące do rozwiązania. Inaczej się wykolei. Prosto do zsypu tak zwanych twistów zdupywziętych. Każdy, kto przeczytał w życiu 10 książek i obejrzał 10 filmów powinien już rozumieć, jak czytać sceny, jak rozróżniać czerwone śledzie od pukawek Czechowa i wiedzieć, czego mniej więcej oczekiwać. Jeśli nie w sensie fabularnych konkretów, to chociaż w sensie tonalnym.

Jak się te okruszki rozsiewa? Moje ulubione narzędzie literackie, służące do tego, nazywa się foreshadowing. Jego efekt jest taki, że kiedy w fabule następuje nieoczekiwany zwrot, to owszem, porusza widza albo czytelnika, ale przy tym wydaje się dziwnie znajomy. Jak umykające wspomnienie przepitej nocy. Bo wcześniej coś innego, niby szczegół bez znaczenia, ukryty na drugim planie, zamaskowany w dialogach, zakodowany w ukradkowych spojrzeniach, zwiastował tę konkretną woltę. Serial „Breaking bad” zrobił z foreshadowingu poezję. W pierwszym ujęciu czwartego sezonu, na przykład, mija kamerą pewną nieistotną maskę, do połowy obdartą z farby. A potem w finale sezonu… kto oglądał, ten wie co. Fanom analizującym każdą klatkę „Gry o tron”, jak film Zaprudera, nie umknie już żaden taki istotny nieistotny detal. Najsłynniejsza fanowska teoria, Rhaegar + Lyanna = Jon, została przecież wysnuta lata temu. I potwierdziła się.

Poza tym mamy też znajomość schematów. Wyrytą praktycznie w ciele migdałowatym. Kiedy na ekranie całują się dwie osoby, które nie powinny, spodziewamy się, że zaraz ktoś ich najdzie w pokoju. Wiemy, że pierwszy plan, wyłożony starannie w pierwszym akcie, nie powiedzie się, wypali zaś ten drugi, którego szczegóły przed nami utajono. Kiedy dzielnym protagonistom coś idzie zbyt gładko, liczymy tylko sekundy do wielkiego fakapu, a potem do cudownego ocalenia. Grrrr Martin był znany z tego, że sobie tych reguł używał do torturowania czytelnika nieprzepisowymi rzutami, jak dekapitacja głównego bohatera. Tylko kiedy wyczerpał się materiał literacki, scenarzyści „Gry o tron” sięgnęli po wytarty i sprawdzony blueprint Hollywoodu, razem ze wszystkimi wpisanymi w niego pułapkami. Moralnie wieloznaczną, zniuansowaną ludzką dramę zastąpiły smoki napierdalające ogniem w żywe trupy. Trochę na stratę, a trochę na korzyść serialu, który mimo fabularnego zubożenia ogląda się lepiej, niż kiedykolwiek. Bo scena na zamarzniętym jeziorze może była durna jak fanfik z forum Warhammera, ale za to miała taki suspens, jakby ją reżyserował trzydziestoletni Spielberg.

Game of Thrones, frozen lake scene

Oficjalna wersja jest jednak taka, że mimo swoich różnic, serial i ostatnia książka Martina skończą się w tym samym miejscu. O Martinie wiemy tyle, że jest sadystą. Cytując Ramseya Boltona, if you think this has a happy ending, you have not been paying attention. Ale George jest też pacyfistą i idealistą, więc na pewno nie zakończył swojej historii triumfem śmierci, lecz jakimś tlącym się płomykiem nadziei. Planowane zakończenie nazwał kiedyś „słodko-gorzkim”. Z jego słów, ze znajomości schematycznej konstrukcji opowieści i z różnych wskazówek rozsianych na ekranie i kartach powieści, możemy sobie ciułać kilka mocnych przewidywań wobec głównych wątków i postaci.

SANSA & ARYA

Sansa and Arya Stark, Game of Thrones

W kolejnym sezonie, i to pewnie w jednym z początkowych odcinków, Winterfell będzie pierwszym bastionem obrony przed ofensywą umarlaków. I raczej się nie obroni, więc ktoś musi umrzeć. Stawiamy bardziej na starszą z sióstr Starkówn. Arya ma jeszcze kilka sztuczek w rękawie, przecież nie została Człowiekiem Bez Twarzy tylko po to, żeby wymordować Freyów. Sansa natomiast przeszła już swoją ścieżkę rozwoju postaci. Dojrzała i zgorzkniała. Zimnokrwista egzekucja głównego architekta jej katuszy w finale 7. sezonu była symbolicznym końcem tej drogi. Nawet jeśli przeżyje, nie ma już żadnej roli do odegrania i zniknie z nurtu fabuły.

CERSEI & JAIME

Cersei and Jaime, Game of Thrones

Jest ważna różnica między prawdziwym światem a literacką fikcją. W prawdziwym świecie wróżby nie sprawdzają się nigdy. Chyba, że dzięki rachunkowi prawdopodobieństwa. W fikcji sprawdzają się zawsze. Cersei przepowiedziano trójkę dzieci, która skończy w zimnych grobach. Stąd powszechny wśród widzów consensus, że jej ciąża jest wymysłem na potrzeby manipulacji Jaimego i Tyriona. Albo, że Królowa zginie, nim powije kolejnego Lannistera. Duża szansa, że właśnie z rąk Jaimego. Pomyślmy, co jest największym triggerem Kingslayera? Palenie ludzi żywcem. Właśnie z tej przyczyny przebił mieczem Szalonego Króla. Już w finale 6. sezonu Cersei wysadziła w powietrze dosyć mieszczan, żeby nadpalić też sumienie swojego brata. W zakończeniu 7. sezonu Jaime widzi już amok swojej siostry w Extended Edition. Informacja o sfingowaniu ciąży może łatwo przelać czarę. „Najgłupszy Lannister” pogodzi się z naturą Królobójcy i sieknie tym razem Szaloną Królową. Scena, w której Cersei umrze na jego rękach, będzie potężnym i potrzebnym katharsis dla obojga.

DAENERYS & JON

Jon Snow, Deanerys

Tytuł książkowego cyklu zapowiadał, że ostateczna rozgrywka sprowadzi się do tych dwojga. Incest is wincest, umysł otwarty, ale wszystko sugeruje, że ich związek jest skazany na tragedię. Przeplecenie sceny ich pierwszego zbliżenia rozmową Sama i Brana, wytyczającą im kurs kolizyjny na drodze do tronu, jak również posępne spojrzenie Tyriona podsłuchującego za drzwiami. Wskazuje też na to ogólny schemat opowieści; przychodzi na myśl na przykład nieszczęśliwa miłość z „Cienia wiatru” Zafona. Jak to się skończy? Daenerys zostanie prawdziwym czarnym charakterem finałowej serii. W pewnym sensie od dawna nim była. Jej niewinność i idealizm umarły na pustkowiach Essos. Zostały arogancja, gniew, duma i nieufność. Mieszanka, która prowadzi do szaleństwa. Jak w przypadku Jaimego, jedna informacja może przelać czarę. Jon Snow, typ, którego owinęła wokół palca, jest jej rywalem do tronu. Królowa Smoków nigdy nie siądzie na Żelaznym Tronie. Za długo na niego czekała. Inaczej nie miałaby sensu rozmowa z Tyrionem o wyznaczaniu swojego następcy, nie miałyby racji bytu wszystkie rozmowy o łamaniu koła historii, które gniecie prosty lud. Daenerys odnajdzie jeszcze swoje człowieczeństwo przed grande finale, ale umrze, najpewniej w efekcie konfrontacji z armią umarłych. Jon Snow pozostanie w grze sam. Książę, którego obiecano. Korony jednak nie przyjmie. Dlaczego? Koło historii musi zostać złamane. A jemu rola Króla jest pisana, ale nie taka.

BIALI WĘDROWCY & BRAN

White Walkers, Game of Thrones

Największa zagadka serialu, najwięcej do odkrycia. Fakt, że o Wędrowcach ciągle nie wiemy nic, potwierdza jedno. Jak sowy w „Twin Peaks”, oni nie są tym, czym się wydają. Nie są bezmyślną hordą, jak szwendaczki z „The Walking Dead”, ale rozumnym społeczeństwem, którego roli w tym świecie jeszcze nie rozumiemy. Cały czas wydaje mi się, że w tym wątku pobrzmiewa sentyment oryginalnego zakończenia „Jestem legendą”. Główny bohater też odkrywa w nim, że zombie, na które poluje, nie są zdziczałymi zwierzętami, ale mają emocje, tworzą relacje i budują więzi. Wtedy rozumie, że w tym świecie po końcu świata to on jest intruzem i boogeymanem, nękającym nowe społeczeństwo.

Jeżeli interesujecie się „Grą o tron”, na pewno trafiliście już na teorię o tym, że Bran Stark jest Nocnym Królem, a Nocny Król Branem. Z poparciem stosownego wywodu i kilku screenów, ta koncepcja ma zbyt wiele sensu, żeby można ją było zignorować, więc streszczę sprawę.

Jak wiemy, Bran potrafi śmigać w czasie i przestrzeni, dzięki czemu jako jedyny w Westeros ma darmowy dostęp do pornografii. Wiemy też, że kiedy Bran się mocno skupi, potrafi nie tylko podglądać wydarzenia, ale też na nie wpływać, a nawet przenikać w ciała ludzi z przeszłości. Biedny Hodor przypłacił to rozumem, a potem życiem. W 6. sezonie Max Von Sydow ostrzega jednak młodego. Nie zagłębiaj się, młody, w te wizje za bardzo. Bo możesz się zatracić i już nigdy nie wrócić. Czyli reguły jak w „Incepcji”. Teoria brzmi więc tak. W jednym z ostatnich odcinków serialu Bran będzie chciał zapobiec inwazji umarłych, cofając się coraz dalej w przeszłość. Najpierw będzie chciał podsunąć Aerysowi Targaryenowi pomysł ze spaleniem umarlaków, ale osiągnie tyle, że król oszaleje i zafiksuje się na frazie „Burn Them All”. Potem wcieli się w Brana Budowniczego i weźmie za budowę Muru. Wreszcie cofnie się tysiące lat wstecz i nawiedzi ciało mężczyzny zmienionego przez Ludzi Lasu w pierwszego Białego Wędrowca (oglądaliśmy tę scenę w 6. sezonie). I w tym ciele już pozostanie, zatracony, bez możliwości powrotu do własnego kalekiego bytu. Zastanówmy się nad tym. Młody chłopak w ciele potwora, wśród krainy wiecznej zmarzliny, skazany na życie wieczne, nieskończoną samotność i śledzenie wieków historii, na którą nie ma żadnego wpływu. Mocne jak wódka lodowa.

Teoria bardzo mi się podoba, ale równie sensowna wydaje się ta, że rolę Nocnego Króla przejmie Książę, którego obiecano. Jon Snow, który zawsze przyjmuje role przywódców, chociaż tego nie chce – najpierw kierownika Nocnej Zmiany, a potem Króla Północy. Wybór życia wśród Białych Wędrowców będzie miarą jego poświęcenia dla żywych. Jako następny Night King zapewni nowy pakt między żywymi i umarłymi.

„Gra o tron” jest opowieścią o punktach widzenia. O historii zakłamanej przez zwycięzców i tej prawdziwej, zaklętej w błędnym kole. Rebelia Króla Roberta była zbudowana na jego kłamstwie. Wojna Pięciu Królów była zbudowana na kłamstwie. Jon Snow, który w finale 7. sezonu wygłasza szlachetny monolog o tym, że przez fałszywe obietnice słowa przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, chciał ocalić świat w szczerej intencji. Dał Białym Wędrowcom broń do zniszczenia Muru, którego sami by nie pokonali. Bran Stark też będzie chciał ocalić świat, a sam wprawi w ruch wszystkie niewłaściwe tryby historii. Pod postacią Nocnego Króla obaj zrozumieją wreszcie swoją rolę. I okrutną nieuchronność zdarzeń, ponury fatalizm historii, którą zmieniać mogą tylko kolejne interpretacje.

Dlatego ostatnim ujęciem serialu będzie Sam Tarly, w wieży Cytadeli kończący swoją własną, baśniową i heroiczną interpretację historii, poetycką, słodko-gorzką Pieśń Lodu i Ognia.

Sam Tarly, Citadel

PS. Los Tyriona pozostaje najbardziej niepewny. Z jednej strony teoria o trzeciej głowie smoka pozostaje prawdopodobna, z drugiej nie ma już większego znaczenia, poza tym, że może dołożyć Tyrionowi dodatkowych żali. Tak czy inaczej, sądzę, że będzie on jedną z niewielu postaci, które dożyją końca opowieści.

PS 2. Oczywiście, Cleganebowl Fuckin’ Confirmed.

Dodaj komentarz