Najpierw nagłówki o pierwszym polskim serialu na Netflixie obleciały mnie jak nowe sondaże. Potem przeczytałem, o czym to będzie i trochę się skrzywiłem.

 

Jak informuje Netflix „serial kontynuuje tradycję zimnowojennych thrillerów szpiegowskich i prezentuje alternatywną historię świata, w którym żelazna kurtyna nigdy nie upadła„. W 2002 roku, dwadzieścia lat po straszliwym ataku terrorystycznym z 1982 roku, który pogrzebał polskie nadzieje na wyzwolenie i zapobiegł upadkowi Związku Radzieckiego, student prawa z ideałami  i skompromitowany oficer śledczy odkrywają spisek, który pozwolił utrzymać żelazną kurtynę i represyjne państwo policyjne w Polsce. Po dwóch dekadach pokoju i dobrobytu, przywódcy reżimu wcielają w życie tajny plan obmyślony wspólnie z nieoczekiwanym przeciwnikiem jeszcze w latach 80. Spisek radykalnie odmieni Polskę i wpłynie na życie wszystkich mieszkańców kraju – i całego świata.  Intryga odkryta przez bohaterów może wzniecić rewolucję, a rządzący nie cofną się przed niczym, żeby zachować ją w tajemnicy.

Za: wirtualnemedia.pl

 

Czy na to właśnie czeka Polski Naród?

Agnieszka Holland

Agnieszka Holland, zdj. gazeta.pl

Po pierwsze, większość historii alternatywnych (z nielicznymi wyjątkami, jak „Człowiek z Wysokiego Zamku” Dicka albo „Lód” Dukaja), to takie bezpłodne ćwiczenia intelektualne. Czy płyną z nich jakieś ciekawe wnioski na temat współczesności, społeczeństwa, ludzkiej natury, historii samej w sobie? No zwykle nie. Bo zwykle to takie zabawy w „co by było gdyby”, jak zapchajdziury w sitcomach, oparte na słabym założeniu, że historia to jest chaotyczny ciąg zdarzeń, wywoływany przez pojedyncze wybitne jednostki (to takie liberalno-konserwatywne przy okazji), przypadkowe incydenty i skrzydła motyli w Szanghaju. „Gdyby Hitler nie poszedł do wychodka w Wilczym Szańcu, wojna skończyłaby się wcześniej i Polska miałaby coś do gadania w Jałcie”. Wała. Aparat III Rzeszy musiał mieć gotowy plan na wypadek zamachu na swojego przywódcę. A gdyby mały Hitler wpadł do studni? Albo został znanym malarzem i nie popadł we frustrację? Znalazłby się jakiś inny w jego miejsce, który wykorzystałby gniew mas po I Wojnie Światowej. Dlatego wolę patrzeć na historię z podejściem dialektycznym. Historia to ciągłe ścieranie się przeciwstawnych sił, a o prawdziwych historycznych zmianach, tych ważnych dla społeczeństwa, ustrojowych, nie personalnych, decydują wielkie przesilenia masowych nastrojów, a nie kaprysy geniuszy i tyranów, polityczne wpadki, afery i spiski. „Gdyby Zandberg nie wypadł dobrze na debacie w telewizorze, PiS nie miałby dzisiaj większości parlamentarnej” – ulubione tłumaczenie tych, którzy nadal nie przyjmują do wiadomości istnienia mas ludzi niezadowolonych ze swojej sytuacji materialnej, a wykluczonych z debaty publicznej. A nastroje tych ludzi przesiliły, ośmiorniczki to tylko dodatkowa kropla goryczy.

Po drugie, znowu PRL. Trzy smętne literki, które zamykają dzisiaj każdą próbę dyskusji o rezultatach polskiej transformacji. Niski dochód narodowy, elastyczne zatrudnienie zamiast prawa pracy, sprawiedliwość społeczna, zabrnij w te tematy i w końcu usłyszysz od kogoś „A co, wolałbyś, żeby dalej było jak w Peerelu?”. Częsta ścieżka skojarzeń biurowej klasy średniej. Neoliberalizm i PRL, nic pomiędzy. Czy chciałbym, żeby było jak w PRL? Pewnie, że nie, kto by chciał puste półki w skupie, wakacje w Bułgarii i strzelanie do demonstrantów. Nikt by nie chciał, więc do zlewu idą z nimi pomysły na progresję podatkową, redystrybucję dóbr, pomoc socjalną i darmowe szkolnictwo, które nie kojarzyłyby się z paździerzem przeszłości Polski, tylko nowoczesnością współczesnego zachodu i północy Europy. I teraz wchodzi tu pomysł na serial Agnieszki Holland i Katarzyny Adamik dla klasy średniej. O tym „co by było, gdyby dalej było jak w Peerelu”. Może będzie wybitnie przewrotnym arcydziełem, a może kolejnym argumentem w płonnej dyskusji o wadach polskiego ustroju. Przeczucie mówi to drugie.

Może chociaż dałoby się tak, żeby ten drugi polskojęzyczny serial Netflixa dotyczył współczesnych problemów, jak już ich dotyczą „Man From High Castle”, „Mr. Robot” albo „Opowieść podręcznej”?

Dodaj komentarz