American Vandal, czyli #KtoNarysowałKutasy
22-09-2017Największym sukcesem „Amercian Vandala” nie jest to, że daje radę przez 8 odcinków uciągnąć dowcip, który powinien zmęczyć po pięciu minutach, ale to, że naprawdę mówi coś ciekawego o obsesji współczesnej kultury na punkcie gatunku true crime.
Jest przypał w Hanover High School. Ktoś namalował sprayem 27 kutasów na autach wszystkich nauczycieli. Już się śmiejecie, a sprawa jest poważna. Nie ma pewności, kto namalował kutasy, ale wszyscy wiedzą, że to Dylan. Tępy jak łopatka do grilla, przeważnie zjarany, znany rysownik prącia męskiego. Dylan ma alibi, ale i tak zostaje wydalony ze szkoły i czeka na rozprawę w sądzie za naruszenie mienia. Nikt nie wierzy w jego niewinność. Z wyjątkiem dwójki młodych dokumentalistów ze szkolnego kółka dziennikarskiego, którzy odkrywają frapujący szczegół. Dylan nigdy nie zapomina o włosach na jajach, kiedy rysuje prącia. Jaja przy fiutkach na samochodach nauczycieli są gładkie jak u chłopaków z Warsaw Shore. Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem. Oczyścić Dylana z zarzutów i ujawnić przed końcem roku szkolnego, kto naprawdę namalował kutasy.
To wciąż bardzo poważna sprawa.
Mockumentary „American Vandal” Netflixa parodiuje format popularnych seriali true crime, takich jak „Making a Murderer”, „Jinx” albo „Serial”. Ożywia właściwie zmarłą sztukę parodii, która w oryginalnym założeniu miała uwypuklać i komentować, a nie tylko bezmyślnie wyśmiewać różne mankamenty utworów. Największą siłą witzu jest tutaj śmiertelna powaga, z jaką twórcy mokumentu prowadzą swoje śledztwo i badają wątki poboczne. Muzyka w intro i na napisach końcowych każdego odcinka jest bardzo dramatyczna, ton głosu twórców morowy, a narracja podobna do deliberacji Sary Koening z „Seriala”. Ten żart powinien wystarczyć na kilka minut fejkowego trailera, ale działa idealnie przez cały 8-odcinkowy sezon. Dlatego, że płynie z tego wszystkiego jakaś autentyczna refleksja. Taka na poważnie poważna.
Sam jestem fanem formatu true crime i jego najpopularniejszych ostatnio utworów. „Making a Murderer”? Must see. Tylko nie wyrzućcie telewizora przez okno z frustracji. „Serial”? To taki podcast o innym kolesiu skazanym za morderstwo, choć wiele okoliczności i dowodów przemawiało na jego korzyść. Tylko głos Pani Dziennikarki opowiadający historię, prowadzący rozmowy ze świadkami, a zajmuje do ostatniego odcinka. „American Vandal” podnosi jednak temat, który wgryzał mi się w sumienie od jakiegoś czasu. Czy te dokumenty rozgrzebujące otwarte sprawy sądowe, analizujące żywe w pamięci rodzin ofiar zbrodnie, robią więcej dobrego czy złego? Czy to faktycznie zaangażowane dziennikarstwo śledcze, czy masowa rozrywka kosztem niewinnych ludzi, którzy chcieliby już zakończyć żałobę i odciąć od bolesnej przeszłości? Coraz bardziej skłaniam się do drugiej odpowiedzi.
Kiedy dokumentaliści z kamerą zabawiają się w detektywów i są przy tym rzetelni, mogą pomóc oczyścić z zarzutów niewinnego człowieka, wywołując presję społeczną, która rozrusza zardzewiałe tryby machiny sprawiedliwości. Tylko, że przy tym wzniecają pożar, który podpala życia innych osób. Wchodzą z butami w czyjąś prywatność i zmieniają ją w przedmiot publiczny. Zmierzając do uniewinnienia jednej osoby, wywołują lawinę amatorskich teorii na temat prawdziwych sprawców, które mogą nawet skończyć się linczem. Ot, rzućcie okiem na tematy na Reddicie poświęcone „Serialowi” i „Making a Murderer”. Ileż przekonujących analiz świadczących o winie jakiegoś pobocznego bohatera serialu można tam znaleźć. Tak się wkręcamy w zagadkę, że zapominamy, że to prawdziwi ludzie i prawdziwe życia.
Pełen twistów „American Vandal” jasno odnosi się do tych kwestii, ilustrując, jak łatwo złożyć do kupy przekonującą teorię o czyjejś winie, nie znając wszystkich faktów i przekonać do tej winy publikę, a tory narracji kryminału, w które próbuje wpasować się gatunek true crime, rzadko prowadzą tymi samymi trasami, co prawdziwe życie.
Dodaj komentarz