Mówi się o postmodernistycznej, nostalgicznej twórczości, że to „listy miłosne” pisane dla jakiejś epoki. Homage dla lat osiemdziesiątych to ciągle popularny nurt – stylistyka tej dekady fascynuje i inspiruje wielu twórców uchowanych na jej wytworach. Jeśli chodzi o subtelność tych hołdów, to o obsesyjnie rozkochanej w 80’sach powieści „Ready Player One” Ernsta Cline’a można powiedzieć, że to już nawet nie list miłosny, ale zdjęcie penisa wysłane epoce Snapchatem.

Ready-Player-One

Nad ekranizacją pracuje właśnie Steven Spielberg, którego filmy częściowo lata osiemdziesiąte zdefiniowały. Eskapistyczne fantazje reżysera były świetną odskocznią od niepokojącej rzeczywistości i bomby wiszącej nad głowami. W tej samej dekadzie narodził się cyberpunk. William Gibson opublikował „Neuromancera”, a w kinach hulał TRON. Technologia komputerowa jawiła się czymś fantastycznym i zagadkowym, perspektywiczną alternatywą dla przesiąkniętego pesymizmem świata. Rodzice gatunku przepowiedzieli wtedy ucieczkę w rzeczywistość wirtualną, która na przestrzeni kolejnych dekad powoli stawała się faktem. „Ready Player One” to właśnie klasyczny cyberpunk wyjęty z lat osiemdziesiątych, zachowujący jego czarnowidztwo wobec przyszłości.

Akcja toczy się w 2044 roku w wytrzebionej przez kryzys paliwowy Ameryce, która spadła już dawno do ligi państw trzeciego świata. Jedynymi funkcjonującymi jeszcze ośrodkami gospodarczymi są wielkie metropolie, na obrzeżach których wyrosły sięgające po horyzont złomowiska-osiedla przyczep mieszkalnych zwane „stosami”. Na jednym z takich metalowych mrowisk mieszka protagonista Wade, który jak większość świata jedyną odtrutkę na zatęchłą dzisiejszość znajduje w cyfrowej platformie OASIS zarządzanej przez gigantyczną transnarodową korporację. OASIS wystartowała sumptem ekscentrycznego miliardera Richarda Haillidaya jako grywalne uniwersum, second life dla awatarów użytkowników, a z czasem tak wchłonęła rynek usług, że jest praktycznie synonimem internetu, jak niebawem będą Google i Facebook. Dzieci chodzą tu do wirtualnych szkół, korpoludki wypracowują głodowe pensje w wirtualnych biurach, a rozrywkę dla tłumów zapewnia wirtualna rywalizacja o zupełnie prawdziwy spadek po Hallidayu. Twórca OASIS zostawił bowiem oryginalny testament – jego schedę, czyli prawie wszystkie pieniądze świata i udział strategiczny w zarządzaniu korporacją, zgarnie ten, kto znajdzie ukryte w platformie easter eggi – zakamuflowane wiadomości prowadzące do magicznych kluczy, otwierających magiczne drzwi. Pomaga w tym wnikliwa wiedza o popkulturze lat osiemdziesiątych, na punkcie której miliarder, podobnie jak autor książki, miał obsesję. Znajomość detali obskurnych filmów i umiejętność śrubowania rekordów w Jousta. Studiujący dogłębnie tę dekadę (jak miliony innych użytkowników) Wade wpada pewnego dnia na trop pierwszego easter egga Hallidaya, ściągając na siebie uwagę całego świata i managerów korporacji, którzy zasadniczo nie cofną się przed niczym, żeby zatrzymać swoje dywidendy i pozycję monopolisty.

readyplayerone

Napięcie kolejnych rozdziałów budowane jest na amoku kolejnych etapów gry, które zagęszczają listę popkulturalnych nawiązań do kilku na stronę. Bohaterowie odtwarzają listę dialogową „Gier wojennych”, rozwiązują zagadki oparte na filmach Johna Hughesa, rozgrywają mecze o śmierć i życie na Atari i Commodore, pykają w Asteroids, rozkładają na wersy i analizują muzyczne kawałki 80’sów, a finalna bitwa toczy się między Mechagodzillą, Leopardonem i kilkoma innymi mechami, których nie powinien pamiętać już nikt z pokolenia Z. Lista referencji nie ma końca, a wierna ekranizacja filmowa tej historii byłaby jakimś węzłem gordyjskim naruszeń praw autorskich. Czyta się to doskonale, choć nieraz z poczuciem przyłapania kogoś na brandzlowaniu się przy pornografii z ulubionym fetyszem.

Checklista 80’sowych karuzel to core książki, ale wcale nie jej miąższ. Jak często w sci-fi, najbardziej interesujące jest tło, prognoza rozkładu liberalnego modelu. Upadek państwa jako istotnego gracza w gospodarce i zgromadzenie wszystkich kart przez prywatne międzynarodowe molochy skutkuje upadkiem przemysłu, ekonomiczną destabilizacją i erozją społeczną polegającą na anihilacji klasy średniej. Raczej poczciwie tu opisywany Halliday to biznesmen o umyśle nastolatka, o czym fascynacja epoką własnej młodości dobitnie świadczy. Rywalizację ekonomiczną postrzega jak grę, w której odpowiedni zestaw umiejętności może pozwolić zgarnąć cały tort, dlatego w swoim testamencie nie wziął pod uwagę nierówności użytkowników na starcie (np. cheat kodów i ilości zasobów ludzkich jakimi w grze dysponują zarządcy jego własnej firmy). Jeden z najlepszych rozdziałów książki rozgrywa się zresztą poza grą. W wyniku pewnego zawiłego planu Wade trafia do OASIS za zaległe należności jako robotnik przymusowy. Odkrywamy z nim korporacyjny system kar i wynagrodzeń, tak skonstruowany, żeby pracownik zawsze był w dupie. Niby dystopijna fantazja, a panujące w firmie normy niepokojąco przypominają praktyki stosowane przez duże korpy usługowe już dziś. Bonus za wyrobienie 300% normy i pomysł na optymalizację kosztów, kara 50% pensji za opóźnienia w realizacja zadania i jeszcze -10 za przyjście w niestosownych skarpetkach.

Główna nagroda w grze to w tym świecie taka marchewka zwisająca z kija przywiązanego do garba społeczeństwa. Nadzieja na zgarnięcie tortu trzyma ubogich we własnych przyczepach a zarządowi i inwestorom spływają na konta ich mikropłatności za nowe zbroje i eliksiry uzdrawiające, dlatego progres Wade’a w grze wzbudza panikę w korpokwaterach. Czarne charaktery z OASIS są tu tak karykaturalnie złe, że nie widzimy w nich twarzy sympatycznych CEO’s z dzisiejszej Krzemowej Doliny, którzy też karmią propagandą o sukcesie zbudowanym od zera w garażu i zmienianiu świata w lepsze miejsce, ale analogia jest silna. Darmowy soft, kilka bajerów, narzędzi do zgarnięcia sławy i pieniędzy, i pokornie klikamy, rezygnując z praw i prywatności i lepszych perspektyw. Jesteście gotowi, żeby się postawić, gracze?

Dodaj komentarz